Łukasz Klara
Klimkówka - era sandacza
Ten trzystu hektarowy zbiornik został oddany do użytkowania w 1994 roku, od tego czasu byliśmy świadkami naturalnych przemian zachodzących w tej wodzie, które są podobne dla procesów zachodzących niemal wszystkich zaporówkach w Polsce. Za sobą mamy już eksplozję populacji szczupaka, charakterystyczną dla pierwszych lat po zalaniu zbiornika, kiedy to podwodne łąki stały się znakomitym naturalnym żerowiskiem i miejscem tarła tych cętkowanych drapieżników. Stopniowy zanik roślinności podwodnej a także cykliczne wahania poziomu wody związane z funkcjonowaniem elektrowni wodnej w znacznym stopniu utrudniają naturalny rozród tych ryb i jedynie systematyczne zarybienia stanowią uzupełnienie pogłowia tego bardzo cennego z wędkarskiego punktu widzenia gatunku. W połowach wędkarskich dominują egzemplarze średniej wielkości. Surowa linia brzegowa i częste niżówki powodują że te naprawdę duże, samotne sztuki są zwłaszcza z brzegu trudne do wytropienia. Najczęściej zajmują stanowiska w toni, i na stokach podwodnych górek. Szansę na dobre połowy tej ryby z brzegu dają natomiast okresowe przybory poziomu wody, kiedy to ryby zbliżają się do brzegów i wśród zatopionych drzew znajdują kryjówki i mnogość pokarmu. Warto zwrócić uwagę na piękny, „piaskowy” kolor tutejszych szczupaków, który stanowi doskonały kamuflaż w często mętnej wodzie jeziora i wśród głazów stanowiących ich bazę wypadową.
Podobnie jak w przypadku szczupaka tak i czasy gdy polujące stada okoni ”gotowały wodę” na znacznym obszarze i przyciągały, zwłaszcza na podlodowe wędkowanie, amatorów połowów tej ryby z odległych nieraz zakątków Polski także mamy już chyba za sobą. Nie oznacza to jednak że przy odrobinie szczęścia „garbusków” nie można i teraz nieźle połowić, zwłaszcza że na Klimkówce ryba ta nie karłowacieje i można liczyć tu ciągle na złowienie prawdziwie rekordowego egzemplarza. Przy poszukiwaniu okoni warto pamiętać, że ryba ta lubi mieć „dach nad głową” i często wychodzi do przynęty spod okapu złożonego z gałęzi. Zdarza się, że penetruje także dość nieciekawe na pierwszy rzut oka płaskie blaty, gdzie zwłaszcza wczesnym rankiem i o zmierzchu zapuszcza się podążając za stadami uklei.
Do miana legendy Klimkówki urastają natomiast tutejsze trocie, którymi zbiornik był w początkach użytkowania zarybiany. Mimo tego że introdukcji tej ryby zaniechano już wiele lat temu to efekty tych zarybień pozostają w wodzie do dnia dzisiejszego a nadzieja na spotkanie z jeziorową trocią, której waga może przekraczać obecnie 10 kg spędza sen z powiek wielu przyjeżdżającym tutaj wędkarzom. Warto jednak pamiętać, że spotkanie z taką trocią a jej udany hol to dwie różne sprawy i biorąc pod uwagę rozmiary tych ryb a także ich niewiarygodną siłę to szczęśliwe lądowanie troci jest nie lada wydarzeniem, weryfikacją zarówno wędkarskich umiejętności jak i staranności w doborze sprzętu.
Dno jeziora kryje też takie niespodzianki - stara piwnica odsłonięta przez niżówkę.
Podwodne karczowiska, zatopione elementy infrastruktury (mostki, drogi), pozostałości zalanych budowli, to wszystko sprawia, że drapieżnikiem którego ekspansja jest obecnie najbardziej widoczna i który znajduje na Klimkówce najlepsze warunki bytowania jest sandacz. Z dużych drapieżników to właśnie sandacze dziś niepodzielnie władają Klimkówką. Zarówno regularne zarybienia, ale także fakt, że inaczej niż szczupaki – sandacze na swoje tarliska wybierają miejsca głębokie, oddalone od brzegów i przez to zabezpieczone przed nawet znacznymi wahaniami poziomu wody, powodują wzrost liczby tych ryb. Łowi się je tutaj głownie z gruntu na martwą rybkę (zazwyczaj ukleję), jednak nie brakuje zwolenników spinningu, uzależnionych od sandaczowego „pstryknięcia” w opadającą gumę.
szmaragdowa toń - rzadki widok na Klimkówce
Łowienie sandaczy spinningiem z brzegu wymaga na Klimkówce nie lada determinacji i samozaparcia, ze względu na masę zawad, które potrafią uszczuplić niejedno pudełko z przynętami. Opracowanie dobrej miejscówki potrafi niestety sporo tu kosztować (i to dosłownie). Znacznie łatwiej łowi się z łodzi - minimalizujemy straty a co więcej mamy dostęp do wschodniej części zbiornika, gdzie przemieszczanie się po brzegu jest dość utrudnione. Łowiąc z łodzi warto jednak pamiętać o tym, że wiatr na Klimkówce potrafi dawać się mocno we znaki, zwłaszcza jesienią osiągając w porywach do 10-12 m/s i z tego też powodu szczególną uwagę należy zwrócić na zapewnienie sobie bezpieczeństwa podczas pływania. Topografia dna Klimkówki jest tak ogromnie urozmaicona, że z łódki dobrych stanowisk sandaczy można szukać niemal wszędzie a pole manewru jest tutaj nieograniczone.
Innym interesującym wędkarsko gatunkiem są klenie, które znakomicie przyrastają, i można je spotkać niemal na całym zbiorniku, nie gardzą nawet uklejami zarzucanymi z myślą o sandaczu czy szczupaku. Na Klimkówce występują także karasie i leszcze. Zwłaszcza karasie, w pierwszych latach po powstaniu zalewu zaskakiwały swoją liczebnością i rozmiarami. Dziś ilość tych ryb zmniejszyła się znacznie, jednak ciągle dają się połowić. Zwłaszcza rejony cofki zbiornika są miejscem ich bytowania. Pojawiają się także uciekinierzy z oczek wodnych i stawów – karpie. Udaje się zaobserwować "spławy" tych ryb, stają się także wędkarskim przyłowem, trudno jednak mówić tutaj o regularności połowów.
Poszukując dobrych miejscówek, ucząc się czytania podwodnej topografii zbiornika bez echosondy, warto pamiętać, że układ linii brzegowej zazwyczaj znajduje odzwierciedlenie w tym z czym mamy do czynienia pod taflą wody. Strome brzegi będą świadczyć o tym, że i pod wodą możemy spodziewać się ostro opadającego stoku, zazwyczaj obfitującego w spore głazy i załomy skalne będące miejscem przyciągającym zarówno białą rybę jak i tropiące ją drapieżniki. Natomiast przedłużeniem łagodnie opadających brzegów będzie płasko schodzące dno, które na Klimkówce często jest zamulone i przyciąga zwłaszcza gatunki takie jak karaś czy leszcz a w zwłaszcza w ciepłe letnie noce także i tropiące je sandacze.
Piękny, surowy krajobraz zbiornika, czysta woda i ryby przyciągają wędkarzy. Problemem Klimkówki jest natomiast brak pomysłu na jej turystyczne zagospodarowanie i jej niechlubny symbol, jakim stają się wszechobecne szlabany i zakazy wstępu, które w znacznym stopniu utrudniają czy też uniemożliwiają wygodny dostęp do wody czy też możliwość zwodowania sprzętu pływającego. Sytuacja jest o tyle niezrozumiała, że okoliczne gminy często podkreślają znaczenie zbiornika i jego otoczenia dla rozwoju turystyki, stanowiącego szansę dla regionu, jednak brak działań w tej kwestii przyczynia się do tego, że Klimkówka nie jest jeszcze prawdziwym magnesem przyciągającym wędkarzy i turystów, którym niewątpliwie mogła by się się stać. Kolejnym problemem są jesienne niżówki, które w ostatnich lata przybierają niepokojące rozmiary i potwierdzają bardzo ograniczone możliwości retencyjne tego typu zbiorników.
niżówka, zima 2019
To na Klimkówce rozgrywamy corocznie zawody spinningowe z łodzi pod kryptonimem: Sandacz Klimkówki. Biorąc udział w tej imprezie zawsze możesz liczyć na doskonałą atmosferę i spędzenie czasu w gronie prawdziwych pasjonatów spinningu z całej Polski. Poniżej reportaż z imprezy która miała miejsce w 2013 roku:
Siepietnica, kolejna karpiowa woda na mapie
Łowisko ma już niemal 40 lat. To 21 hektarów zalanych wyrobisk żwirowych, znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki Ropy. To 6 zbiorników o zróżnicowanej powierzchni i charakterze. Od otwartego, stosunkowo dużego i łatwo dostępnego akwenu jakim jest siedmio - hektarowy staw nr 1, aż po niewielkie pełne zawad i kołków „oczka”. Wszystkie zbiorniki charakteryzuje dobra jakość wody a także dno obfitujące w żwirowe i piaskowe fragmenty, jeżeli dołożymy do tego niewielką przeciętną głębokość to mamy doskonałe łowisko ryb karpiowatych, ale łowcy drapieżników – zwłaszcza sandaczy, też znajdą tu coś dla siebie. Gospodarzem tego Łowiska jest koło PZW w Bieczu.
To właśnie drapieżniki a zwłaszcza sandacze stanowiły od początków istnienia stawów w Siepietnicy herbową rybę tego łowiska. Dziś trudno tu o dużego przedstawiciela tego gatunku, dominują egzemplarze średniej wielkości i są one łowione najczęściej metodą gruntówki z martwą rybką jako przynętą. Są też szczupaki, którymi Siepietnica jest regularnie zarybiana. Trudno tu jednak liczyć na regularne spotkania z drapieżnikami. Na pogłowie tych ryb negatywny wpływ, oprócz wędkarskiej presji mają powodzie, które okresowo przetaczają się przez stawy powodując, że część efektów zarybień migruje do rzeki.
ciągle można trafić smoka
Wydaje się, że to możliwość połowów białej ryby staje się aktualnie największym impulsem przyciągającym wędkarzy nad Siepietnicę. Zdarza się, że zwłaszcza w „długie weekendy” presja wędkujących jest tutaj znaczna. Rybami, które mogą na Siepietnicy zaskoczyć są tołpygi. Ryby te w związku z tym, że trudno je regularnie łowić, osiągają tutaj kapitalne rozmiary. Zwłaszcza w upalne, bezwietrzne dni można je podziwiać jak defilują pod powierzchnią, dość powiedzieć, że były tu już łowione egzemplarze dochodzące do 30 kg a nie ma roku w którym nie dostali byśmy informacji o złowionych rybach przekraczających 15 kg i co jest już pewną regułą w połowach tej ryby w Polsce, tak też i na Siepietnicy, te potwory zazwyczaj dają się skusić na spinning i to zarówno na gumki jak i na blaszki.
Podobnie sprawa ma się z amurami, często są w łowisku, można je obserwować tuż pod powierzchnią, ale trudniej łowić. Dobre efekty przynosi tutaj parzona kukurydza jako przynęta a także długotrwałe przygotowanie łowiska, które bierze poprawkę na stada leszczy i karasi, które dość skutecznie mogą ogołocić dno z nawet sporej ilości zanęty kładzionej z myślą o rybie większego kalibru.
amator kukurydzy odzyskuje wolność
Na Siepietnicy dobrze ma się też populacja karpi, nieźle przyrastają, ważne tylko żeby dać im szansę… Z tymi rybami sytuacja jest o tyle optymistyczna, że środowisku ludzi zafascynowanych połowami właśnie karpi udało się wytworzyć specyficzną kulturę, której szczególnym elementem jest wypuszczanie dużych, wyjątkowo cennych wędkarsko egzemplarzy. Tacy fascynaci są także na Siepietnicy i choć są jeszcze ludzie, którzy widząc wypuszczanie ryb stukają się wymownie w czoło, to jednak wydaje się że gdyby choć część zachowań propagowanych przez karpiarzy przenieść na łowców np. drapieżników to pewnie z nadzieją na duże szczupaki nie musieli byśmy jeździć do Skandynawii.
Od 2009 roku miłośnicy wędkarstwa karpiowego działają tutaj skupieni w Bieckiej Grupie Karpiowej SAZAN. Nie tylko chronią wodę, dbają o porządek na łowisku, ale także skutecznie starają się pozyskiwać pieniądze na zarybienie stawu nr 1 dużymi rybami. Staw nr 1 objęty zasadą no kill, regularnie zarybiany dużymi rybami stał się dzięki staraniom SAZANa i przychylności koła PZW w Bieczu znakomitym łowiskiem karpiowym, złowienie dziesięcio kilogramowej ryby nie stanowi tutaj sensacji a coraz częściej udaje się łowić ryby przekraczające swoją masą 15kg. To tutaj corocznie odbywają się tradycyjne „maratony” wędkarskie, które oprócz wymiaru rywalizacji w koleżeńskiej atmosferze są też swoistą „kwestą" wspierającą zarybienia tej wody. Zdarzało się już że podczas tej 4 dniowej rywalizacji waga złowionych ryb przekraczała tonę!
Wybierając się na Siepietnicę warto zwrócić uwagę także na karasia i lina. Karasie zdarzały się tu niejednokrotnie medalowe, dobrze służą im te stosunkowo płytkie i szybko nagrzewające się wody. Ze względu na urozmaicone brzegi zbiorników, znaczną ilość roślinności zanurzonej, także liny są częstym wędkarskim trofeum. „Tajną bronią” na tutejsze oliwkowe potwory są chruściki domkowe tzw. „kłódki”, ze względu na to, że organizmy te bytują licznie w stawach to są bardzo chętnie pobierane przez liny.
Podsumowując: Siepietnica to urozmaicone, zadbane łowisko, gdzie masz szansę na wędkarskie emocje. Oprócz okresów wzmożonej presji (otwarcie sezonu, długie weekendy), znajdziesz tu spokojne miejsce do biwakowania i co ważne możesz spotkać prawdziwych fanów Wędkarstwa spod znaku SAZANA, którzy zdradzą ci wszystkie tajemnice tej wody. Więcej najświeższych informacji z Siepietnicy znajdziesz w naszym serwisie w strefie SAZANA
Ropa - nasza mała/wielka rzeka
To nasza rzeka, rzeka która budzi emocje, zachwycamy się nią i chwalimy, czasem narzekamy i złorzeczymy, zazdrośnie strzeżemy tajnych miejscówek i drżymy przed kolejną zimową wizytą kormoranów. Taka jest nasza Ropa – trudno pozostać wobec tej rzeki obojętnym i to nie tylko ze względu na jej bliskość, która w naturalny sposób sprawia że dla wielu z nas pierwsze wędkarskie emocje wiążą się właśnie z przygodą na Ropie, ale też ze względu na jej niezaprzeczalny urok wpleciony w piękne przedmurze Beskidu Niskiego.
letni świt nad Ropą
Te niemal 80 km od źródeł gdzieś na stokach Jaworzynki do ujścia w Wisłoce, to urozmaicona woda o zmiennym charakterze i temperamencie. Do cofki zbiornika w Klimkówce to raczej górski potok, płynący w fantastycznej scenerii beskidzkich wzniesień. Rzeka niewielka, płytka, gdzie oprócz pstrągów możemy natknąć się na strzeble, ślizy czy też coraz rzadsze głowacze. Bliżej cofki zbiornika trafiają się świnki, które okresowo żerując na granicy niemal stojącej wody potrafią osiągać znaczne rozmiary i podobnie jest tutaj z kleniem. Wyzwaniem jest tutaj podejście ryb, które w czystej i często niskiej wodzie bywają bardzo ostrożne. Dobrym okresem połowów jest wiosna, kiedy wysokie poziomy wód sprawiają, że ryby stają się łatwiejsze do przechytrzenia. Problem natomiast stanowią letnie i jesienne niżówki, które niestety są symptomatyczne dla wielu wód południowej Polski.
Poniżej zapory w Klimkówce, aż do Gorlic, Ropa to typowa rzeka krainy pstrąga i lipienia, obfitująca w płanie i niezbyt głębokie rynny. Wspaniałe miejsce dla muszkarzy jak i spinningistów. Woda dobrze natleniona, stosunkowo chłodna i nie narażona na drastyczne niżówki, te warunki służą rybom łososiowatym, które dominują na tym odcinku wśród wędkarskich zdobyczy. Kiedyś królowały tutaj lipienie, można było je spotkać na każdej płani, obecnie wydaje się, że łatwiej jest na tym odcinku o pstrąga, który lepiej poradził sobie z długotrwałymi zmętnieniami wody (powodowanymi przez obecność Klimkówki) a także nie dał się „wymieść” katastrofalnym powodziom nawiedzającym nasz region cyklicznie w ostatnich latach. Spotykamy tutaj także inne ryby reofilne: klenie, świnki a im bliżej Gorlic rosną nasze szanse na spotkanie z brzaną. Od sezonu 2012 mamy tutaj odcinek no kill, który obejmie fragment rzeki od mostu drogowego w Gorlicach na ulicy Mickiewicza aż po most na Bystrą. Opieka nad tym pięknym fragmentem rzeki to wyzwanie ale i szansa na regularne spotkania ze wspaniale walczącymi rybami. Warto zwrócić uwagę, że jest to odcinek dostępny zarówno dla muszkarzy jak i spinningistów a zasada no kill obejmuje tutaj wszystkie gatunki ryb.
odcinek no kill powyżej Gorlic
Poniżej Gorlic, aż do zakończenia biegu w Wisłoce rzeka staje się coraz poważniejsza. Płaniom i bystrym wlewom zaczynają towarzyszyć tutaj głębokie doły, rynny, spowolnienia nurtu, podmyte burty. Zdarza się też skaliste surowe, skaliste podłoże charakterystyczne dla form fliszu podkarpackiego. To miejsce gdzie każdy i o każdej porze roku znajdzie coś dla siebie, to zdecydowanie mój ulubiony odcinek. Oprócz pstrąga i lipienia (możemy tutaj liczyć na spore egzemplarze choć ich populacja nie jest zbyt liczna) pojawiają się imponujące stada świnek, których tarło to fantastyczne widowisko. Są też brzany, które zdradzają swoją obecność charakterystycznymi, mocnymi „spławami”. Trafiają się też spore klenie i im niżej łowimy tym nasze szanse na rekordowe okazy tego gatunku rosną. Poniżej Biecza możemy też liczyć na regularne spotkania ze szczupakami, które z upodobaniem wybierają sobie rejony stromych brzegów, najchętniej kryjąc się pod okapami z gałęzi ale zdarza się także spotykać je w nietypowych miejscach o sporym uciągu.
szczupak z "dolnej" Ropy
Wędkarza zaskoczyć tu może także spora płoć, karaś leszcz a nawet sandacz. Ta różnorodność odcinka, zwanego potocznie „dolną Ropą”, pozwala łowić tutaj niemal przez cały rok dowolnie wybraną metodą. Warto też podkreślić, że to na tym odcinku zmiany zachodzące na przestrzeni lat są najbardziej widoczne. Coraz skuteczniejsze oczyszczanie ścieków, skanalizowanie okolicznych miejscowości, czy też wreszcie istotne zmniejszenie się roli ciężkiego przemysłu w Gorlicach to czynniki, które spowodowały diametralną poprawę jakości wody w rzece. Ślady degradacji środowiska naturalnego są jeszcze ciągle widoczne ale poprawa jest znacząca i warta odnotowania.
W opiece nad tą wodą na co dzień stykamy się z wieloma problemami, najistotniejsze z nich to: kradzieże żwiru, które niejednokrotnie osiągają skalę przemysłową, okresowo pojawiające się kormorany, ciągle pojawiające się pomysły melioracyjne, powodzie, nielegalne zrzuty ścieków, zatrucia. Trudno nie odnotować także negatywnego wpływu istnienia zapory na Klimkówce na ichtiofaunę rzeki poniżej tej przegrody, choć temat ten jest wielowątkowy i wart osobnego opracowania. Ropa jest jednak miejscem, które warto odwiedzać, to piękna rzeka która potrafi dać wiele wspaniałych chwil. Jeśli kiedyś, szukając wytchnienia i wędkarskiej przygody zawitasz w te strony czy to z muchówką, spinningiem a może ze spławikiem, pozwól się naszej rzece zauroczyć!
Redakcja serwisu internetowego
W sprawach dotyczących funkcjonowania serwisu internetowego prosimy o kontakt wysyłając wiadomość na adres email:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Przyjaciele
Zapraszamy do odwiedzania stron internetowych, tworzonych przez ludzi, dla których Wędkarstwo jest równie ważne jak dla nas! Znajdziecie tutaj także odnośniki do współpracujących z nami firm i serwisów informacyjnych:
https://pzwgorlice.pl/index.php/bgk-sazan
http://www.sztukalowienia.com/
http://www.pzw.krynicainfo.eu/
http://zalewklimkowka.pl/
Zastrzeżenia prawne
1. Serwis internetowy https://pzwgorlice.pl, funkcjonujący pod nazwą: "Gorlicki Portal Wędkarski, Koło PZW Miasto Gorlice", stanowi własność Koła Polskiego Związku Wędkarskiego Miasto Gorlice i zgodnie z ustawą z dnia 4 lutego 1994 r. podlega ochronie praw autorskich (dz. U. Z dnia 23 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83, z późniejszymi zmianami).
2. Kopiowanie całości lub poszczególnych elementów zawartych w serwisie https://pzwgorlice.pl jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu zgody właściciela serwisu.
3. Koło PZW Miasto Gorlice dokłada wszelkich starań aby dane zawarte w serwisie były zawsze aktualne i zgodne ze stanem faktycznym, jednak nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikające z korzystania z serwisu internetowego, a w szczególności za: szkody będące następstwem interpretacji i/lub wykorzystania informacji dostępnych w serwisie https://pzwgorlice.pl , uzyskania niepełnych lub błędnych informacji oraz za jakiekolwiek straty spowodowane stosowaniem informacji zawartych w serwisie.
4. Serwis w całości ma charakter informacyjny i nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu art.66 par.1 kodeksu cywilnego.
5. Wszystkie nazwy własne, logotypy, znaki firmowe znajdujące się w serwisie https://pzwgorlice.pl należą do ich prawnych właścicieli i zostały użyte w celach informacyjnych.
6. Dane osobowe zawarte w serwisie https://pzwgorlice.pl są przetwarzane zgodnie z zasadami zawartymi w polityce prywatności.
Pliki cookies
Niektóre elementy serwisu internetowego https://pzwgorlice.pl mogą wykorzystywać tzw. pliki cookies. Są to pliki wysyłane i zapisywane na komputerze użytkownika, które pozwalają zidentyfikować komputer użytkownika do wykonania określonej operacji w serwisie a także pozwalają na zbieranie informacji statystycznych dotyczących funkcjonowania serwisu. Pliki cookies nie mają za zadania identyfikacji użytkowników, przy ich pomocy nie ustala się także tożsamości użytkowników. Pliki cookies można wyłączyć w każdej chwili modyfikując odpowiednie ustawienia przeglądarki internetowej w przeciwnym wypadku będą zapisywane na komputerze użytkownika.
Polityka prywatności
Serwis internetowy https://pzwgorlice.pl, funkcjonujący pod nazwą: "Gorlicki Portal Wędkarski, Koło PZW Miasto Gorlice", stanowi własność Koła Polskiego Związku Wędkarskiego Miasto Gorlice, które jest jednocześnie administratorem danych osobowych zawartych w serwisie.
Dane osobowe przetwarzane są w serwisie w celu: Realizacji statutowych celów Polskiego Związku Wędkarskiego w szczególności polegających na propagowaniu sportu wędkarskiego, informowaniu o wynikach zawodów wędkarskich, informowaniu o bieżącej działalności Polskiego Związku Wędkarskiego. Administrator nie przetwarza danych osobowych zawartych w serwisie, danych pochodzących z formularzy kontaktowych w celach komercyjnych, a w szczególności w celu przesyłania ofert handlowych, dane osobowe nie stanowią też przedmiotu obrotu handlowego.
Okres przetwarzania danych osobowych: Dane osobowe zawarte w serwisie będą przetwarzane do momentu wycofania zgody.
Udostępnianie danych osobowych: Dane osobowe przetwarzane w serwisie mogą być udostępniane wyłącznie podmiotom uprawnionym do uzyskania danych osobowych na mocy obowiązujących przepisów prawa i wyłącznie na ich wniosek.
Bezpieczeństwo danych osobowych: Utrzymywanie infrastruktury teleinformatycznej serwisu https://pzwgorlice.pl powierzamy legalnie działającym podmiotom, profesjonalnym dostawcom usług, zapewniającym zachowanie wysokich standardów bezpieczeństwa teleinformatycznego.
Odwołanie zgody: Każda osoba, której dane są przetwarzane w serwisie ma prawo wglądu i edycji swoich danych osobowych, jak również prawo do ich usunięcia. Może to zrobić poprzez kontakt z właścicielem serwisu wysyłając email na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub tradycyjną pocztą, wysyłając wiadomość na adres: Big Fish ul. Piłsudskiego 8 38-300 Gorlice.
Historia pewnego klenia (opowiadanie)
Chyba żadna ryba nie zafascynowała mnie tak jak kleń właśnie - wydaje ci się, że wiesz o niej wszystko, że nic nie jest cię w stanie zdziwić. Ryba chimeryczna, kapryśna, a do tego niesamowicie płochliwa. Nieraz dostarczy ci niesamowitych emocji i prawdziwego wędkarskiego szczęścia. A nieraz da doskonale odczuć co to znaczy gorycz porażki i zwątpienia w siebie. Chyba żadna inna ryba nie daje takich wyraźnych i bolesnych lekcji pokory.
Wypatrzyłem przyczajonego pod powierzchnią, pod okapem z gałęzi klenia. Stoi pod taflą wody i czeka zwrócony do nurtu. Obserwuje potwierdzając swoją aktywność od czasu do czasu wypadem ku powierzchni ale momentalnie wraca na swoje miejsce i tylko ruch pokryw skrzelowych informuje o celności takiego wypadu. Stoję po drugiej stronie. Oceniam spokojnie odległość 20-30 metrów, mniej spokojnie szacuję rozmiary ryby 2 - 2,5kg. Miejsce piękne, nieraz koło niego przechodziłem i zawsze mi się podobało. średni uciąg, delikatna zatoczka ograniczona 3 wielkimi kamieniami. Dość głęboko może 2, może 2,5 metra. Ale pozycja nie jest łatwa, zwisające nad samą wodę gałęzie utrudniają podanie blaszki, a i jeszcze, teraz to widzę jakiś krzak poniżej ostro piłuje wodę. No! nie jest łatwo! Ustawiam się trochę powyżej jego stanowiska. Wiem, że może jeśli nie uda się podać przynęty za pierwszym razem, to drugiej szansy ryba może mi już nie dać. ...świst żyłki i mepps comet srebrny w niebieskie kropki ląduje dokładnie tam gdzie zamierzałem, tam gdzie sobie wymarzyłem.. Ryba momentalnie robi zwrot! już wydaje się że w pierwszym odruchu uderzy w przynętę nawet nie zdążywszy jej dokładnie zidentyfikować i...
...klenisko wyhamowuje tuż przed przynętą. Na powierzchni spore zawirowanie i widzę jak ryba odprowadza blaszkę jeszcze przez jakieś pół metra po czym zawraca na swoje stanowisko. A było już tak blisko! Ale nic to. Na szczęście się nie spłoszył. Wygląda całkiem jak wtedy, kiedy go tu zastałem, może przesunął się nieznacznie bliżej tego niebezpiecznego krzaka, który mnie trochę denerwuje ale na szczęście to zamieszanie, które spowodowałem nie zrobiło chyba na nim żadnego wrażenia. Nadal spokojnie zamiata wodę potężnym ogonem.
Czyli powtórka! dziesięć kolejnych rzutów i za kazdym razem reakcja ryby. Początkowo jakieś zainteresowanie mniej lub bardziej gwałtowny wypad, albo tylko zwrot w kierunku zawirowania wody spowodowanego przez wpadającą blaszkę i tyle. Klnę pod nosem. Chwila przerwy, ryba w moich wyobrażeniach rośnie jeszcze bardziej. Mówie do siebie; a widziales ty te zawirowanie po pierwszym wyjściu? on musi miec ze 3 kilo, jest przepiękny w życiu nie miałeś takiego! Tylko nie spieprz tego! masz czas - kolejny papieros. Kolejny rzut, blacha ląduje na konarach (piiii piiii piiii). Tylko tego mi brakowało (pii pii)! siedzi mocno. Wolę nie ryzykować, gdybym próbował szarpać ryba wyniosła by się na pewno. Odcinam żylkę.
Montuję lżejszego mepsa 00, ze skrzydełkiem w ksztalcie serduszka. Pracuje dość agresywnie pod samą powierzchnią imitując przy okazji jakiegoś zabłąkanego owada. Ryba ignoruje kolejne dziesieć, dwadzieścia rzutów. I to nawet nie tyle ignoruje, nie - to bym jeszcze jakoś przełknął - brak zainteresowania, no cóż nie ma dzis ochoty na treściwy posiłek z 2 gramowego kawałka blachy - ale to klenicho perfidnie bawi się ze mną. Potrafi opuścić swoje stanowisko, wykazuje zainteresowanie, już wydaje mi się że uderzy... a tu nic za każdym razem to samo, odwrótt na swoje stanowisko. Spokojnie odprowadza przynetę, czasem przyspiesza, wydaje sie że j u ż ! a tu nic. Myslę - chociaz byś się cholera wreszcie spłoszył, poszedł bym niżej i na pewno bym coś jeszcze trafił. Za zakrętem jest ciekawe bystrze, może jakiś pstrąg. Ale nie! on uparcie tkwi w swoim miejscu,
wykazuje zainteresowanie moimi swiecidelkami. Kurcze przecież on się ze mną bawi!!!! Chwila oczekiwania, teraz teraz teraz, a po sekundzie znowu gorycz porażki - ja nie odpuszczę kolejna przyneta... kolejna...
..i po takim szperaniu w pudełku zawiązałem brązowego woblerka gotowy do kolejnego rzutu.... patrzę gdzie by go tu położyć, ale ryby już nie ma! Nic go nie spłoszylo! dlaczego odplynął? Przecież dla mnie wydawał się już być nieodłącznym fragmentem tego miejsca, tak jak zwisająca gałąź, albo krzak poniżej. Stoję jeszcze chwilę, ale on po prostu sobie poszedł. Znudziła go ta gra. Ale ta zatoczka wydaje się być teraz pusta. Dzisiaj już nie rzucam idę do domu mam już dość! Patrzę na zegarek trzy godziny, trzy godziny spędziłem w tym miejscu...
tekst ten opublikowałem wcześniej na grupie dysk pl.rec.wedkarstwo
Casting z czym to się je?
ŁK: Grześku, wiem że ostatnio interesuje Cię wędkarstwo castingowe, powiedz skąd się to u Ciebie wzięło?
GG: Mój pierwszy kontakt z wędkarstwem castingowym rozpocząłem od strony internetowej jerkbait. Szczegółowe opisy sprzętu, przeprowadzane testy, oraz relacje ze zlotów zafascynowały mnie i były jak magnes. Zacząłem szukać mojego pierwszego zestawu castingowego. Szybka decyzja padło na wędkę dragona milenium 6” do 60gr i kołowrotek (przyp. multiplikator) nisko-profilowy konger imperial multi cast...
ŁK: Czy to musi być tak ciężko? i czy to droga impreza?
GG: W castingu przynęty zazwyczaj są sporej wagi, dodatkowo sama technika jerkowania wymaga stałej kontroli nad przynętą, stąd kij musi być solidny. Podstawowy zestaw można już skompletowaś w granicach 300-500 PLN, nie wiedziałem jednak kiedy worek zakupów się rozwiązał, a to bardzo potrzebna nowa wędka albo kołowrotek. Równocześnie musiałem rozszerzyć paletę przynęt o woblery bezsterowe popularnie zwane ”jerkami”.
ŁK: O właśnie, co byś tu polecił?
GG: Z ogromnej oferty firm specjalizujących się w produkcji jerkbaitów wybrałem sprawdzoną firmę Salmo. Ich dwa podstawowe modele slider 10cm oraz fatso 10cm wszyskie w wersji tonącej. Sildery należą do grupy Gilder i cechuje je energiczne skręcanie na zmianę w prawo i w lewo. Natomiast fatso należy do pullbaitów i cechuje go praca w płaszczyźnie pionowej, a przy opadzie delikatnie pracuje co doprowadza szczupaki do szału.
ŁK: Dzięki za wyjaśnienie tego całego slangu :) Jednym słowem technika prowadzenia tych jerków polega na....?
GG:Możliwości prowadzenia jerkbaitów są praktycznie nieograniczone i zależą tylko od inwencji wędkarza. Mogą to być krótkie albo długie podciągnięcia, agresywne lub łagodne szarpnięcia szczytówką.
ŁK: A sama technika rzutu...
GG: W castingu nie trzeba silnych wymachów jak w spinningów ponieważ przynęty są przeważnie sporej wagi, ale dopóki nie dojdziemy do wprawy musimy być czujni i odpowiednio ustawiać magnetyczny hamulec tak aby przynęta po zwolnieniu przycisku bardzo powoli zjeżdżała. Gdy dojdziemy stopniowo do wprawy możemy odkręcać hamulec co spowoduje wydłużenie rzutów ale będziemy bardziej narażeni na niekontrolowany ruch szpuli co nie ustrzeże nas przed tak zwana brodą. Podobnie będzie się działo kiedy będziemy rzucać pod wiatr, mimo ich masy, lotność jest gorsza i sprawi, że szpula będzie się obracała a przynęta będzie wyhamowana.
ŁK: A jerkowanie na Klimkówce?
GG: Jak każdy zapalony spinningista nowy sezon otwieram na Klimkówce zazwyczaj poszukiwaniem czerwcowych szczupaków. Wybór pada często na rejon cofki jeziora. Woda jest tu najcieplejsza a jej głębokość oscyluje w granicach 5m w starym korycie rzeki Ropy.
ŁK: I jak to bywało na początku?
GG: Rzuty wychodziły mi nadspodziewanie dobrze choć odległość nie była jakaś imponująca, ale pierwsze koty za płoty i byle do pierwszego brania. Na pierwsze brania doczekaliśmy się w zatoce, rzut na podwodny uskok pierwsze podciągnięcia jerka i siedemdziesiątka wyładowała w łodzi, zdjęcie i ryba w wodzie. Szczęśliwym jerkiem okazał się fatso w naturalnym kolorze. Wędkowaliśmy wtedy jeszcze do wieczora, a jedynie nasze próby kwitowały małe szczupaczki, albo odprowadzały przynęty do samej łodzi.
ŁK: Powiedz mi jeszcze w jakich miejscach na Klimkówce można efektowanie wykorzystać zestaw castingowy z jerkiem na końcu?
GG: Po kilku latach od powstania Klimkówki, jak na każdej nowo powstałej zaporówce, populacja szczupaka była imponująca. Pojawiły się pierwsze metrówki, jednak pomimo zarybień łowisko stopniowo przekształciło się w sandaczowe. Teraz jedynie możemy liczyć, że uchowały się nam pojedyncze profesory. Niestety przeważająca głęboka woda w jeziorze pozostawia nam poszukiwanie dobrych miejscówek w rejony linii brzegowej, płytkich podwodnych uskoków, zatok.
ŁK: Dzięki za rozjaśnienie tematu myślę, że jeszce będzie okazja do tego wrócić :)
Tajniki castingu przybliżał
Grzegorz Grzywacz
https://pzwgorlice.pl/index.php/aktualnosci/itemlist/user/943-lukaszklara?start=10#sigProIdd7d89b9bcb