Wyświetlenie artykułów z etykietą: spinning
Zawody o Puchar Prezesa, mucha i spinnig - relacja
Puchar Prezesa tradycji stało się zadość... podwójnie!
Po pierwsze bo po raz kolejny udało się zgromadzić na spinningowo muchowym pucharze kilkunastu zawodników z których niemal 3/4 łowiło na spinning. Puchar rozegraliśmy chyba po raz pierwszy przy praktycznie letnich warunkach pogodowych. Część zawodników chodziła w podkoszulkach, a w południe wszyscy szukali cienia. Woda też była letnia, powiedziałbym nawet ciepła bo miała blisko 14st. Muszkarze łowili dość szerokim asortymentem much od pływających po ciężkie mokre. Łowienie muchą było dość kłopotliwe z uwagi na ilość liści pływających w wodzie. Spinningiści nie mieli z tym problemu. Łowiono na malutkie przynętę, głównie gumowe, filigranowymi wędkami o c.w. nawet poniżej 4g. Ogólnie złowiono 37 pstrągów w granicach 40cm, 5 okoni z których największy miał 36cm oraz dwa szczupaki, z których jeden był największą rybą zawodów i dal się złowić Krzysiowi Dobkowi. Ogólnie lepsze wyniki osiągnięto na 1 stawie, a najlepsze brania były rano i popołudniu.
No i czas wyjaśnić dlaczego tradycji stało się zadość podwójnie...
Kolejny raz Puchar powędrował bowiem do Jasła a zdobył go Maciek Kosiba (spinning)
Miejsce drugie zajął Paweł Wal (mucha)
Trzecie zajął Daniel Wrona (spinning)
Gratulujemy i do zobaczenia za rok!
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId9c1c6c2998
Wyniki zawodów o Puchar Burmistrza Gorlic 2019
Kolejny Puchar Burmistrza Gorlic za nami. 14 kwietnia w dwóch turach zmagali się zarówno spinningiści jak i muszkarze. W bazie zawodów, którą stanowiła tradycyjnie Restauracja Orchidea stawiło się z rana 22 uczestników – w tym co warto podkreślić jedna kobieta „muszkarka”, która solidarnie z męskim gronem nie przestraszyła się ani chłodnej pogody ani rannego wstawania (zachęcamy do brania przykładu z Koleżanki z Jasła naszą rodzimą gorlicką płeć piękną, bo jak się okazało zawody zamknęła z 8 rybami!)
Reprezentantów obu metod było mniej więcej po równo. Dwie tury zawodów zapewniały każdemu możliwość sprawdzenia swoich umiejętności zarówno na wodzie płynącej, którą był odcinek Ropy „złów i wypuść” od mostu w ciągu drogi powiatowej Szymbark – Bystra – Szalowa do mostu drogowego w ciągu drogi wojewódzkiej nr 977 w centrum Gorlic. Druga tura – na wodzie stojącej rozgrywana była na stawie nr 2 Łowiska Kobylanka. Zarówno ponad czterokilometrowy odcinek bogatego w pstrągi „no kill’a” jak i staw z tęczakami, okoniami, karpiami dawały przynajmniej w teorii możliwość pokazania swojego kunsztu. Jedyną niewiadomą był apetyt ryb, bo choć woda ustabilizowana to nawet jak na wiosnę jeszcze bardzo zimna.
Przynęty zatapiane w wodzie Ropy przez spinningistów to głównie niewielkie woblery oraz błystki, w stawie do tego stawu trzeba dopisać twistery. Natomiast muszkarze opierali się na streamerach i nimfach na Ropie, a na stawie na imitacjach pijawek i buzzerach. Zakończenie zawodów o godzinie 15.30, szybkie podliczenie wyników i można było przystąpić do dekorowania zwycięzców. Po jak zwykle smacznym obiedzie w Orchidei nagrody wręczali Burmistrz Miasta Gorlice Pan Rafał Kukla z pomocą Prezesa Koła PZW „Miasto Gorlice” Macieja Wala. Wśród nagród – obok tytułowego pucharu, w ręce zwycięzców powędrowały akcesoria wędkarskie od naszych sponsorów. Ogólnie w zawodach złowiono na Ropie blisko 80 wymiarowych ryb – głównie pstrągów i kilka kleni oraz na stawie ponad 40 ryb – głównie tęczaków i karpi. Zwycięzca zawodów złowił łącznie 11 ryb.
Klasyfikacja łączna zawodów przedstawiała się następująco:
1. Wojciech Wal (mucha)
2. Rafał Pękała (mucha)
3. Maciej Kosiba (spinning)
Sponsorami zawodów byli: Garbarnia Klęczany (producent ekskluzywnych tub skórzanych) , AB-Fly (producent światowej klasy much), Big Fish (najwyższych lotów sklep wędkarski) , Urząd Miasta Gorlice (zawsze nam przychylny), Restauracja Orhidea (najlepsze smaki regionu) Koło PZW Miasto Gorlice.
WSZYSTKIM UCZESTNIKOM, SPONSOROM DZIĘKUJEMY ZA MILE SPĘDZONY CZAS i ZAPRASZAMY ZA ROK NA KOLEJNĄ EDYCJĘ !
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId88b46c0dbb
Klimkówka - era sandacza
Ten trzystu hektarowy zbiornik został oddany do użytkowania w 1994 roku, od tego czasu byliśmy świadkami naturalnych przemian zachodzących w tej wodzie, które są podobne dla procesów zachodzących niemal wszystkich zaporówkach w Polsce. Za sobą mamy już eksplozję populacji szczupaka, charakterystyczną dla pierwszych lat po zalaniu zbiornika, kiedy to podwodne łąki stały się znakomitym naturalnym żerowiskiem i miejscem tarła tych cętkowanych drapieżników. Stopniowy zanik roślinności podwodnej a także cykliczne wahania poziomu wody związane z funkcjonowaniem elektrowni wodnej w znacznym stopniu utrudniają naturalny rozród tych ryb i jedynie systematyczne zarybienia stanowią uzupełnienie pogłowia tego bardzo cennego z wędkarskiego punktu widzenia gatunku. W połowach wędkarskich dominują egzemplarze średniej wielkości. Surowa linia brzegowa i częste niżówki powodują że te naprawdę duże, samotne sztuki są zwłaszcza z brzegu trudne do wytropienia. Najczęściej zajmują stanowiska w toni, i na stokach podwodnych górek. Szansę na dobre połowy tej ryby z brzegu dają natomiast okresowe przybory poziomu wody, kiedy to ryby zbliżają się do brzegów i wśród zatopionych drzew znajdują kryjówki i mnogość pokarmu. Warto zwrócić uwagę na piękny, „piaskowy” kolor tutejszych szczupaków, który stanowi doskonały kamuflaż w często mętnej wodzie jeziora i wśród głazów stanowiących ich bazę wypadową.
Podobnie jak w przypadku szczupaka tak i czasy gdy polujące stada okoni ”gotowały wodę” na znacznym obszarze i przyciągały, zwłaszcza na podlodowe wędkowanie, amatorów połowów tej ryby z odległych nieraz zakątków Polski także mamy już chyba za sobą. Nie oznacza to jednak że przy odrobinie szczęścia „garbusków” nie można i teraz nieźle połowić, zwłaszcza że na Klimkówce ryba ta nie karłowacieje i można liczyć tu ciągle na złowienie prawdziwie rekordowego egzemplarza. Przy poszukiwaniu okoni warto pamiętać, że ryba ta lubi mieć „dach nad głową” i często wychodzi do przynęty spod okapu złożonego z gałęzi. Zdarza się, że penetruje także dość nieciekawe na pierwszy rzut oka płaskie blaty, gdzie zwłaszcza wczesnym rankiem i o zmierzchu zapuszcza się podążając za stadami uklei.
Do miana legendy Klimkówki urastają natomiast tutejsze trocie, którymi zbiornik był w początkach użytkowania zarybiany. Mimo tego że introdukcji tej ryby zaniechano już wiele lat temu to efekty tych zarybień pozostają w wodzie do dnia dzisiejszego a nadzieja na spotkanie z jeziorową trocią, której waga może przekraczać obecnie 10 kg spędza sen z powiek wielu przyjeżdżającym tutaj wędkarzom. Warto jednak pamiętać, że spotkanie z taką trocią a jej udany hol to dwie różne sprawy i biorąc pod uwagę rozmiary tych ryb a także ich niewiarygodną siłę to szczęśliwe lądowanie troci jest nie lada wydarzeniem, weryfikacją zarówno wędkarskich umiejętności jak i staranności w doborze sprzętu.
Dno jeziora kryje też takie niespodzianki - stara piwnica odsłonięta przez niżówkę.
Podwodne karczowiska, zatopione elementy infrastruktury (mostki, drogi), pozostałości zalanych budowli, to wszystko sprawia, że drapieżnikiem którego ekspansja jest obecnie najbardziej widoczna i który znajduje na Klimkówce najlepsze warunki bytowania jest sandacz. Z dużych drapieżników to właśnie sandacze dziś niepodzielnie władają Klimkówką. Zarówno regularne zarybienia, ale także fakt, że inaczej niż szczupaki – sandacze na swoje tarliska wybierają miejsca głębokie, oddalone od brzegów i przez to zabezpieczone przed nawet znacznymi wahaniami poziomu wody, powodują wzrost liczby tych ryb. Łowi się je tutaj głownie z gruntu na martwą rybkę (zazwyczaj ukleję), jednak nie brakuje zwolenników spinningu, uzależnionych od sandaczowego „pstryknięcia” w opadającą gumę.
szmaragdowa toń - rzadki widok na Klimkówce
Łowienie sandaczy spinningiem z brzegu wymaga na Klimkówce nie lada determinacji i samozaparcia, ze względu na masę zawad, które potrafią uszczuplić niejedno pudełko z przynętami. Opracowanie dobrej miejscówki potrafi niestety sporo tu kosztować (i to dosłownie). Znacznie łatwiej łowi się z łodzi - minimalizujemy straty a co więcej mamy dostęp do wschodniej części zbiornika, gdzie przemieszczanie się po brzegu jest dość utrudnione. Łowiąc z łodzi warto jednak pamiętać o tym, że wiatr na Klimkówce potrafi dawać się mocno we znaki, zwłaszcza jesienią osiągając w porywach do 10-12 m/s i z tego też powodu szczególną uwagę należy zwrócić na zapewnienie sobie bezpieczeństwa podczas pływania. Topografia dna Klimkówki jest tak ogromnie urozmaicona, że z łódki dobrych stanowisk sandaczy można szukać niemal wszędzie a pole manewru jest tutaj nieograniczone.
Innym interesującym wędkarsko gatunkiem są klenie, które znakomicie przyrastają, i można je spotkać niemal na całym zbiorniku, nie gardzą nawet uklejami zarzucanymi z myślą o sandaczu czy szczupaku. Na Klimkówce występują także karasie i leszcze. Zwłaszcza karasie, w pierwszych latach po powstaniu zalewu zaskakiwały swoją liczebnością i rozmiarami. Dziś ilość tych ryb zmniejszyła się znacznie, jednak ciągle dają się połowić. Zwłaszcza rejony cofki zbiornika są miejscem ich bytowania. Pojawiają się także uciekinierzy z oczek wodnych i stawów – karpie. Udaje się zaobserwować "spławy" tych ryb, stają się także wędkarskim przyłowem, trudno jednak mówić tutaj o regularności połowów.
Poszukując dobrych miejscówek, ucząc się czytania podwodnej topografii zbiornika bez echosondy, warto pamiętać, że układ linii brzegowej zazwyczaj znajduje odzwierciedlenie w tym z czym mamy do czynienia pod taflą wody. Strome brzegi będą świadczyć o tym, że i pod wodą możemy spodziewać się ostro opadającego stoku, zazwyczaj obfitującego w spore głazy i załomy skalne będące miejscem przyciągającym zarówno białą rybę jak i tropiące ją drapieżniki. Natomiast przedłużeniem łagodnie opadających brzegów będzie płasko schodzące dno, które na Klimkówce często jest zamulone i przyciąga zwłaszcza gatunki takie jak karaś czy leszcz a w zwłaszcza w ciepłe letnie noce także i tropiące je sandacze.
Piękny, surowy krajobraz zbiornika, czysta woda i ryby przyciągają wędkarzy. Problemem Klimkówki jest natomiast brak pomysłu na jej turystyczne zagospodarowanie i jej niechlubny symbol, jakim stają się wszechobecne szlabany i zakazy wstępu, które w znacznym stopniu utrudniają czy też uniemożliwiają wygodny dostęp do wody czy też możliwość zwodowania sprzętu pływającego. Sytuacja jest o tyle niezrozumiała, że okoliczne gminy często podkreślają znaczenie zbiornika i jego otoczenia dla rozwoju turystyki, stanowiącego szansę dla regionu, jednak brak działań w tej kwestii przyczynia się do tego, że Klimkówka nie jest jeszcze prawdziwym magnesem przyciągającym wędkarzy i turystów, którym niewątpliwie mogła by się się stać. Kolejnym problemem są jesienne niżówki, które w ostatnich lata przybierają niepokojące rozmiary i potwierdzają bardzo ograniczone możliwości retencyjne tego typu zbiorników.
niżówka, zima 2019
To na Klimkówce rozgrywamy corocznie zawody spinningowe z łodzi pod kryptonimem: Sandacz Klimkówki. Biorąc udział w tej imprezie zawsze możesz liczyć na doskonałą atmosferę i spędzenie czasu w gronie prawdziwych pasjonatów spinningu z całej Polski. Poniżej reportaż z imprezy która miała miejsce w 2013 roku:
Casting z czym to się je?
ŁK: Grześku, wiem że ostatnio interesuje Cię wędkarstwo castingowe, powiedz skąd się to u Ciebie wzięło?
GG: Mój pierwszy kontakt z wędkarstwem castingowym rozpocząłem od strony internetowej jerkbait. Szczegółowe opisy sprzętu, przeprowadzane testy, oraz relacje ze zlotów zafascynowały mnie i były jak magnes. Zacząłem szukać mojego pierwszego zestawu castingowego. Szybka decyzja padło na wędkę dragona milenium 6” do 60gr i kołowrotek (przyp. multiplikator) nisko-profilowy konger imperial multi cast...
ŁK: Czy to musi być tak ciężko? i czy to droga impreza?
GG: W castingu przynęty zazwyczaj są sporej wagi, dodatkowo sama technika jerkowania wymaga stałej kontroli nad przynętą, stąd kij musi być solidny. Podstawowy zestaw można już skompletowaś w granicach 300-500 PLN, nie wiedziałem jednak kiedy worek zakupów się rozwiązał, a to bardzo potrzebna nowa wędka albo kołowrotek. Równocześnie musiałem rozszerzyć paletę przynęt o woblery bezsterowe popularnie zwane ”jerkami”.
ŁK: O właśnie, co byś tu polecił?
GG: Z ogromnej oferty firm specjalizujących się w produkcji jerkbaitów wybrałem sprawdzoną firmę Salmo. Ich dwa podstawowe modele slider 10cm oraz fatso 10cm wszyskie w wersji tonącej. Sildery należą do grupy Gilder i cechuje je energiczne skręcanie na zmianę w prawo i w lewo. Natomiast fatso należy do pullbaitów i cechuje go praca w płaszczyźnie pionowej, a przy opadzie delikatnie pracuje co doprowadza szczupaki do szału.
ŁK: Dzięki za wyjaśnienie tego całego slangu :) Jednym słowem technika prowadzenia tych jerków polega na....?
GG:Możliwości prowadzenia jerkbaitów są praktycznie nieograniczone i zależą tylko od inwencji wędkarza. Mogą to być krótkie albo długie podciągnięcia, agresywne lub łagodne szarpnięcia szczytówką.
ŁK: A sama technika rzutu...
GG: W castingu nie trzeba silnych wymachów jak w spinningów ponieważ przynęty są przeważnie sporej wagi, ale dopóki nie dojdziemy do wprawy musimy być czujni i odpowiednio ustawiać magnetyczny hamulec tak aby przynęta po zwolnieniu przycisku bardzo powoli zjeżdżała. Gdy dojdziemy stopniowo do wprawy możemy odkręcać hamulec co spowoduje wydłużenie rzutów ale będziemy bardziej narażeni na niekontrolowany ruch szpuli co nie ustrzeże nas przed tak zwana brodą. Podobnie będzie się działo kiedy będziemy rzucać pod wiatr, mimo ich masy, lotność jest gorsza i sprawi, że szpula będzie się obracała a przynęta będzie wyhamowana.
ŁK: A jerkowanie na Klimkówce?
GG: Jak każdy zapalony spinningista nowy sezon otwieram na Klimkówce zazwyczaj poszukiwaniem czerwcowych szczupaków. Wybór pada często na rejon cofki jeziora. Woda jest tu najcieplejsza a jej głębokość oscyluje w granicach 5m w starym korycie rzeki Ropy.
ŁK: I jak to bywało na początku?
GG: Rzuty wychodziły mi nadspodziewanie dobrze choć odległość nie była jakaś imponująca, ale pierwsze koty za płoty i byle do pierwszego brania. Na pierwsze brania doczekaliśmy się w zatoce, rzut na podwodny uskok pierwsze podciągnięcia jerka i siedemdziesiątka wyładowała w łodzi, zdjęcie i ryba w wodzie. Szczęśliwym jerkiem okazał się fatso w naturalnym kolorze. Wędkowaliśmy wtedy jeszcze do wieczora, a jedynie nasze próby kwitowały małe szczupaczki, albo odprowadzały przynęty do samej łodzi.
ŁK: Powiedz mi jeszcze w jakich miejscach na Klimkówce można efektowanie wykorzystać zestaw castingowy z jerkiem na końcu?
GG: Po kilku latach od powstania Klimkówki, jak na każdej nowo powstałej zaporówce, populacja szczupaka była imponująca. Pojawiły się pierwsze metrówki, jednak pomimo zarybień łowisko stopniowo przekształciło się w sandaczowe. Teraz jedynie możemy liczyć, że uchowały się nam pojedyncze profesory. Niestety przeważająca głęboka woda w jeziorze pozostawia nam poszukiwanie dobrych miejscówek w rejony linii brzegowej, płytkich podwodnych uskoków, zatok.
ŁK: Dzięki za rozjaśnienie tematu myślę, że jeszce będzie okazja do tego wrócić :)
Tajniki castingu przybliżał
Grzegorz Grzywacz
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProIdd7d89b9bcb
Szczupaki na szkierach św Anny - 2010
Kolejny mój wyjazd na szwedzkie szczupaki, tym razem wiosenne, miał miejsce w dniach od 23-04 do 02-05 2010. Wybór padł na jedno z najsłynniejszych szwedzkich łowisk szczupaka - szkiery św. Anny. Przygotowania do wyprawy rozpocząłem już praktycznie w styczniu. Uzupełnianie pudełek, ostatnie zakupy sprzętowe, obmyślanie prowiantu, wszystko po to, aby już na miejscu można było się zająć wyłącznie poszukiwaniem metrowych centkowanych bandytów.
Wybór wiosennego terminu, związany był z tym, że właśnie początek sezonu daje teoretycznie największe szanse na namierzenie grubego szczupaka, który wtedy przebywa jeszcze w płytkich, porośniętych trzciną i moczarką zatokach. Same szkiery to tysiące podwodnych skał, blatów, wysp, uskoków i zatok, a więc miejsce dających ogromne pole do popisu wędkarskiej inwencji skierowanej na poszukiwanie dużych szczupaków. Lekko zasolona woda im nie przeszkadza a ogrom pokarmu (ławice śledzia, leszczy, płoci) stwarzają znakomite warunki dla bytowania drapieżników, stawiając właśnie szkiery w czołówce najlepszych szczupakowych łowisk na świecie.
Po drodze na nasze łowisko wstąpiliśmy do Vastervik, światowego centrum wędkarstwa szczupakowego, gdzie organizowane są Mistrzostwa Świata. Jest tu sklepik, w którym można zasięgnąć języka, ewentualnie dokupić kilka brakujących "drobiazgów", zabawek dla dużych chłopców :Obejrzeliśmy nowe jerki w kolorach odpowiednich na wiosenne łowy. Po przejechaniu około 300 km od przeprawy promowej, wreszcie docieramy na miejsce, załatwiamy formalności związane z wypożyczeniem łodzi, zaopatrujemy się w mapy, jeszcze szybkie rozpakowanie, przygotowanie sprzętu i wreszcie na wodę!
Wcześniejsze informacje na temat pogody, docierające przed wyjazdem do Polski, potwierdziły się miejscu. Ze względu na długą zimę temperatura wody nie przekraczała 5 stopni. W pierwszych dniach jedyną naszą nadzieją na ciepłą wodę i co za tym idzie dobre żerowanie szczupaków było połączone ze szkierami jeziorko. Na miejscu pogoda na szczęście zaczęła nam sprzyjać. Każdy kolejny dzień był coraz cieplejszy i w osłoniętych od wiatru zatokach zaczęły coraz lepiej brać szczupaki. Po dwóch dniach rekonesansu każdy z nas miał już swoje przemyślenia, i mniej więcej wypracowaną strategię. Ryby w dalszym ciągu były bardzo chimeryczne. W jeden dzień brały tylko na błystki obrotowe i wahadłowe by w kolejnym interesować się tylko perłowymi gumami.
W miarę pływania po szkierach, w rejonie oddalonym o 10km, szczupaki były już wytarte i bardzo agresywnie atakowały nasze gumy. Szczególnie upodobałem sobie dość ciekawy anty zaczepowy system, który znakomicie sprawdził się w płytkich zarośniętych rejonach. Charakterystyka łowiska wymagała poszukiwaniu często oddalonych miejsc. Dużą frajdę sprawiało nam już samo przemieszczanie się po wodzie naszymi bolidami. 30 konne silniki Yamahy pozwalały niemal fruwać po falach..
Okazało się jednak, że każdy dzień wędkowania wymagał ciągłego poszukiwania skutecznej przynęty. W ciągu tygodnia wędkowania potwierdziło się, że nie ma jednego uniwersalnego i zawsze skutecznego killera. Trzeba ciągle szukać, eksperymentować. Pomimo dobrego terminu wyprawy, to jednak późna w tym roku wiosna, występowanie w łowiskach dużych ilości śledzi, zaowocowały brakiem brań naszych kochanych metrówek, które tak na prawdę są wymarzonym celem wyjazdów na szwedzkie, szkierowe łowiska. Pozostaje mieć nadzieję, że zdobyte doświadczenie pomoże w następnych wyjazdach.
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId6699a14e6e
Jak ukręcić sandaczowego koguta?
Nie ważne czy łowimy w upalny dzień, poszukując ospałych sandaczy w ich kryjówkach, czy też jesienią trafimy na agresywnie żerujące ryby - koguta warto mieć w swoim pudełku. Ta przynęta łączy w sobie 2 na pierwszy rzut oka trudne do pogodzenia cechy:
- z jednej strony agresywnym, mocnym uderzeniem w dno potrafi sprowokować nawet najbardziej ospałego drapieżnika, stuknięcie o kamienie, czy też obłoczek mułu wzbijany przez ciężką główkę nie pozostawia sandacza obojętnym,
- z drugiej zaś, puszysty ogon nawet nie poruszany, leżący na dnie, ożywa animowany nawet najbardziej delikatnym ruchem wody, co sprawia, że nawet wtedy pracuje, budzi zainteresowanie i prowokuje.
Do wykonania takiego cudeńka potrzebujemy:
- główek jigowych - nie musimy tutaj zwracać uwagę na ich szczególną jakość, drut z którego są wykonane powinien być jednak na tyle elastyczny aby dawał się zagiąć, tak by w utworzony łuk można było wetknąć kotwicę. Waga główek zależy od tego jaki sposób prowadzenia preferujemy, czy zależy nam na mocnym opukiwaniu dna czy też stawiamy na dłuższe szybowanie,
- farbowanych kapek koguta,
- chenille/krystal chenille, z których będziemy formować "tułowie" naszych kogutów,
- może przydać się także standardowe muchowe imadło i finiszer.
Do dzieła:
Prowadzenie? Zazwyczaj będzie to agresywny opad z mocniejszym podbiciem i bezwzględną kontrolą linki w każdej fazie łowienia. Taka technika wymaga mocnego, stosunkowo sztywnego wędziska i kołowrotka, który wytrzyma znaczne przeciążenia wiążące się z szybkimi zmianami tempa i operowaniem stosunkowo ciężkimi przynętami. Myślę, że radość z sandacza złowionego na własnoręcznie wykonaną przynętę będzie podwójna, tym większa jeśli po wszystkim zwrócimy mu wolność.
Koguty kręcił: Grzegorz, wideo: Maciej
Szczupak 91cm na zawodach!
Oczekiwanie na kolejne zawody GP było szczególnie uciążliwe, zwłaszcza dla tego, że dla wielu z nas był to okres rozbratu ze spinningiem! Fatalna pogoda od początku sezonu na drapieżniki odstręczała a często uniemożliwiała wyjście nad wodę. Niedawna powódź, która zanieczyściła zbiornik w Rożnowie wpłynęła na naszą decyzję o zmianie miejsca rozgrywania zawodów, wybór padł na 30 hektarową żwirownię w Starym Sączu. I dziś pogoda nas nie rozpieszczała, zaczynaliśmy i kończyli w deszczu, który momentami był dość intensywny. Na starcie stanęło dziewięciu klubowiczów, sądząc po ich nastawieniu, niewiele mogło by się zdarzyć sytuacji, które dały by radę zniechęcić ich do wędkowania, nieobecnych także w większości należy potraktować jako usprawiedliwionych.
Podczas samych zawodów było wszystko - czyli ryby, brania, nieudane hole... emocji nie zabrakło, ale prawdziwą sensację wśród wędkujących wywołał fantastyczny szczupak złowiony przez Piotrka Zaperta! taki okaz na zawodach to mistrzostwo świata! 91 centymetrowa ryba to wspaniałe trofeum, ale złowienie takiego okazu na zawodach(!) to wielka sztuka i rzadkość Zaprocentowała tutaj znajomość wody, zimna krew podczas holu i oczywiście szczypta wędkarskiego szczęścia. Piotr przetestował naszą punktację, którą trzeba będzie zmodyfikować, tak by następnym razem nie zabrakło skali :) Jeszcze raz serdeczne gratulacje!Punktowaliśmy szczupakami, i rodzynkiem okoniem. Szkoda kilku ryb, które spadły. Zwłaszcza końcówka zawodów obfitowała w "spinki".
Ostatecznie wynik dzisiejszej rywalizacji to:
I Piotr Zapert 1500pkt
II Marek Lenard 1050pkt
III Maciej Cisowski 700pkt
IV Łukasz Klara 230pkt
Dziękujemy wszystkim za przybycie, kapitalną atmosferę i sportową rywalizację. Do zobaczenia nad wodą!
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId46a6d0060b
Warsztaty karpiowe i spiningowe
W dniu 26.11.2010r w siedzibie Koła PZW Miasto Gorlice odbyły się warsztaty karpiowo-spinningowe. Udział w warsztatach wziłeło 10 osób. W przyjemnej atmosferze Koledzy dzielili się informacjami o wędkowaniu, a tematykę zdominowała nauka wykonywania sztucznych przynęt sandaczowych tzw "kogutów". Kolejne warsztaty odbędą się prawdopodobnie już w marcu, zapraszamy chętnych.
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId6a3255ea2f
Spinningowe GP - Klimkówka czerwiec 2012
Dwie tury na Klimkówce, po raz pierwszy z łodzi, tropikalne słońce i woda z temperaturą przekraczającą 20 stopni Celsjusza, 14 osób na starcie rywalizacji i kameralna super atmosfera - tak walczyliśmy o kolejne punkty spinningowego GP. Wieczorna tura w sobotę przyniosła 4 sandacze i wiele obserwacji odnośnie zachowania drapieżników w tych upalnych warunkach. Przy ognisku nadszedł czas na wymianę spostrzeżeń, pomysłów i rozmowy, które nie jednemu (w tym mnie) sporo namieszały w głowie, ale nie przesadzę jeśli powiem, że jeden wieczór w tak doborowym towarzystwie daje tyle informacji i doświadczeń, których zdobycie zajęło by setki godzin na wodzie!
Poranna tura, która dla wielu zaczęła się jeszcze w nocy, przyniosła 5 ryb - 4 sandacze i jednego szczupaka i jak się okazało wiele z wieczornych pomysłów przyniosło rezultaty na łowisku! Wielką niespodziankę sprawili nam nasi Goście - Remigiusz i Konrad, przedstawiciele na Polskę marek Fenwick i Sebile. Prezentacja przynęt (że są innowacyjne i pomysłowe to trochę mało powiedziane :) i wędek była bardzo ciekawa. Każdy z uczestników dostał wybrane cacuszko Sebile na własność (nie mogę doczekać się już pierwszych prób) a na dodatek - Maćkowi, który pechowo, w pierwszej turze złamał swój kij - zafundowali Fenwicka z serii HMX! Wielkie dzięki Panowie!
Podziękowania należą się również Grzegorzowi Grzywaczowi, który dla zwycięzcy przygotował zestaw przepięknych kogutów, o których skuteczności nie raz mogliśmy się już przekonać! Dzięki Grześku! Dziękujemy też wszystkim, którzy spotkali się z nami! Wędkowanie z takimi ludźmi to zawsze wielka frajda!
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId533a92fa54
Puchar Ropy - kolejna odsłona spinningowego GP
Na zaproszenie Kolegów z Koła PZW Rafineria Jasło, kolejne zawody zaliczane do spinningowego GP mieliśmy okazję rozegrać na dolnej Ropie, uczestnicząc w II edycji Pucharu Ropy. Towarzyska atmosfera imprezy, sporo złowionych ryb (wszyscy uczestnicy GP punktowali) i plażowa pogoda spowodowały, że imprezę możemy zaliczyć do udanych! Szczególnie rzeka przypadła nam do gustu. Wielu z nas, którzy łowili tutaj po raz pierwszy było zauroczonych dolną Ropą, która wydaje się, że dla spinningistów ma do zaoferowania bardzo wiele możliwości, wystarczy mieć instynkt trapera (trudno dostępne brzegi, niełatwe brodzenie) i trochę wszechstronności a można tu liczyć na bardzo urozmaicone wędkowanie. Głębokie doły pachnące szczupakiem, pstrągowe bystrza, brzanowe bełty - mi szczególnie przypadły do gustu połacie moczarki porastające dno i masowo zasiedlane przez ławice kiełbi - kapitalny widok!
Naszą rywalizację wygrał Tomek Winiarski, dalej Darek Cieśla i Łukasz Kopacz. Ciekawy przyłów w postaci 44 centymetrowej świnki - padł łupem Michała Szymczyka. W zawodach o Puchar Ropy liczyły się tylko największe ryby z trzech gatunków: kleń, szczupak, okoń i tutaj nie odnotowaliśmy sukcesów. Bardzo dziękujemy organizatorom imprezy, Kolegom z koła PZW Jasło Rafineria za zaproszenie i za bardzo serdeczne przyjęcie. Panowie macie piękny kawałek wody - dbajcie o nią bo to prawdziwa perełka!
https://pzwgorlice.pl/index.php/artykuly/itemlist/tag/spinning#sigProId288547bc29
- start
- Poprzedni artykuł
- 1
- 2
- 3
- Następny artykuł
- koniec