poniedziałek, 17 sierpień 2009 00:00

Relacja Macieja Bogdana z Mistrzostw Świata w Wędkarstwie Muchowym

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Na mistrzostwa świata wyjechaliśmy po 3 w nocy z Rabki. Na miejsce dojechaliśmy o godz 8. Miejscowość Chotebor (gdzie była baza zawodów) przywitała nas niezbyt miło, temp około 15 stopni oraz deszcz. Po zakwaterowaniu się w hotelu pojechaliśmy na pierwszy trening licząc na pomoc kol. Tomasza Wieczorka oraz jego kolegi. Wybraliśmy rzekę Sazave, (jak się okazało później ze względu na podniesiony stan wody została wymieniona na rzekę rezerwową Dubrave) zbyt wielu kontaktów z rybą nie mieliśmy lecz nie zrażaliśmy się już pierwszego dnia. Po powrocie do hotelu szybka kolacja, odprawa i do łóżek, bo rano trzeba wcześnie wstać. Na drugi dzień treningów pojechaliśmy nad rzekę Chrudimkę gdzie były 2 sektory zawodów. Na początek pojechaliśmy na górną część odcinka treningowego, woda kryształ, płytka, ogrom glonów w wodzie i drzew nad wodą. Trzeba się wykazać nie lada umiejętnościami żeby dobrze wrzucić przynęty do wody. Do południa łapiemy po ok. 2-3 ryby. Po obiedzie jedziemy na dolny odcinek treningowy. Odcinek całkiem inny od poprzedniego, dużo głębsza i szersza rzeczka, łatwiejsza technicznie oraz dużo bardziej rybna. Większość z nas łowiła po 8-10 ryb. Na tym samym odcinku trenowali również Amerykanie, lecz nie mięli tylu kontaktów z rybami co my - wcale nas to nie zasmuciło :-). Zmęczeni przyjeżdżamy do Hotelu późnym wieczorem, po odprawie oraz pożegnaniu Tomka Wieczorka który niestety musi nas opuścić wszyscy padają ze zmęczenia. 3 dnia pobytu tata zostaje już na hotelu kręcić muchy (przez pierwsze 2 dni jeździł z nami na treningi), a my jedziemy na Srvatke gdzie dojeżdża do nas kol. Marek Walczyk. Odcinek bardzo ładny, rzeka szybka, głębsza niż pozostałe, przypominająca trochę Dunajec. Trener wraz z kol. Walczykiem decydują o podziale metod dla poszczególnych zawodników (każdy łowi inną metodą). Osobiście dostaje mi się streamer z czego jestem ogromnie zadowolony. Jak się później okazało była to jedna z najbardziej skutecznych metod. Przerzucam ok 40 ryb zawodniczych (czyli od 18 cm w górę) oraz mnóstwo krótkich rybek. Równie skuteczna okazała się nimfa. Po treningu z dobrymi humorami jedziemy zobaczyć na odcinek zawodów. Niestety jest to całkiem inna rzeka, bardzo płytka, nie wygląda zbyt zachęcająco. Kolejny dzień to już dzień oficjalnych treningów. Ja jadę z kol. Maćkiem Krukierkiem na Srvatke. Łowimy dużą ilość ryb co zauważają koledzy z Czech i obserwują nas dość długo. Po 2 godz. łowienia rzeka brudzi się w momencie i ryby odmawiają posłuszeństwa. Po naszym treningu jedziemy popatrzeć na jezioro gdzie mają trenować Adam Wnękowicz i Wojtek Krokos. Niestety łowią tylko ładnego karpia. Kontakt z tęczakami mają zaledwie 2-3 osoby podczas treningu. Zdajemy sobie sprawę, że będzie to najcięższe łowisko podczas zawodów.

Kolejnego dnia postanawiamy się troszkę wyspać i jedziemy popatrzeć na stanowiska zawodów. Po południu ubrani w stroje reprezentacji idziemy na rynek miasteczka na otwarcie mistrzostw. Trener przyznaje mi ważną role, wybiera mnie do niesienia flagi narodowej z czego jestem bardzo dumny. Po otwarciu kolacja z wszystkimi zawodnikami, odprawa na której każdy dowiaduje się gdzie łowi. Pierwszy dzień zawodów jako rezerwowy spędzam na obserwowaniu stanowisk na których później łowią nasi zawodnicy. Genialnie w 1 turze spisuje się Adam Wnękowicz łowiąc 60 ryb! Wszystkie na nimfę. Okazuje się, że wygrywa sektor, reszta Kolegów niestety spisuje się trochę gorzej - Dawid Latusek 0 na jeziorze, Krystian Scisłowicz 10 w sektorze, Wojtek Krokos 8, Maciej Krukierek 12 i drużynowo plasujemy się na 9 pozycji. Na 2 turę jadę nad rzekę Dubravę z Dawidem Latuskiem. Łowi tam 7 ryb co daje mu ok 8 miejsca w sektorze. W 2 turze Adam jako jeden z trzech łowi na jeziorze rybę i plasuje się na 2 pozycji w sektorze co daje mu prowadzenie w klasyfikacji indywidualnej po 2 turach. Pozostali zawodnicy w 2 turze podobnie jak w pierwszej ok 10 miejsca w sektorze i spadamy na 10 miejsce drużynowo. Po odprawie niezadowoleni kładziemy się spać żeby zapomnieć o tym dniu, a nazajutrz ruszyć do boju z nowymi siłami.

Kolejnego dnia lekko zaspani udajemy się do autobusów które rozwożą nas na stanowiska. Ja wraz z trenerem jadę na rzekę Srvatke gdzie łowi Wojtek Krokos. Przy okazji obserwujemy stanowiska Polaków którzy będą tam łowić w kolejnych turach. Wojtek łowi ponad 40 ryb i jest 2 w sektorze. W tej turze idzie nam już lepiej i awansujemy na 7 miejsce drużyno, a Adam spada na 2 miejsce indywidualnie. W 3 turze na Srvatce łowi Dawid. Łowiąc ponad 20 ryb jest 6 w sektorze. 2 dzien zawodów okazuje się dla nas bardzo dobry, bo drużynowo nadal awansujemy - teraz już na 5 miejsce. Adam po wolnej turze spada niestety na 7 miejsce indywidualnie. Na odprawie trener decyduje, że kolejnego dnia wymieniam kol. Krystiana Ścisłowicza i będę łowił na Srvatce oraz na jeziorze. Jeszcze przygotowanie sprzętu i kładziemy się spać. Na turę na rzeke Srvatke udaje się razem z tatą. Po obejrzeniu stanowiska postanawiam zamontować 3 wędki na których wiążę: "pedałki", streamera i nimfe. Przygotowując się do łowienia z niepokojem zerkam w niebo i słusznie bo niedługo zaczyna się ulewa. Zmieniam więc zestaw na nimfę z żyłki, obawiając się klejenia jej do wędki, na nimfę z sznura. Zaczynam łowić od dołu stanowiska na nimfę. Szybko łowię 2 tęczaki z grubszego prądu i idę wyżej w ładny wlew. Łowię na kolanach, żeby nie popłoszyć ryb. Wlew okazuje się bardzo bogaty w ryby. Są momenty, że ryby łowię co 2 minuty, a są momenty, że ryba nie żeruje przez ok 10 minut. Mając już 7 ryb dowiaduje się, że większość ma po 1 maksymalnie 2 ryby, więc źle nie jest. Łowiąc kolejne ryby od sędziego sektorowego dowiaduje się, że idę "łeb w łeb" z Czechem, reszta ma dużo mniej ryb. Sprężam się i obławiam cały wlew również z brzegu doławiając kolejne ryby. Na około pół godziny do końca udaje się biegiem na początek stanowiska na mały prądzik, łowię tam 2 pstrągi. Na 20 minut przed końcem biegnę na sam koniec stanowiska w grube prądy by jak się okazało złowić 1 pstrąga. Pod sam koniec tury biorę wędkę do streamera i idę na początek wlewu. W pierwszym rzucie branie, niestety nie zacięte, sędzina mówi: minuta do końca, oddaje kolejny rzut bez brania, 3 rzut streamerem pod brzeg, dwa pociągnięcia, i zacinam branie po wyjęciu tęczaka sędzina oznajmia, że to już koniec tury. Podpisuje kartę zawodniczą na której jest wpisane 29 ryb. Miałem nadzieje na wygranie sektora, jednak kolega z Czech łowi o 4 ryby więcej i ostatecznie zajmuję 2 miejsce w sektorze. Po obiedzie dowiaduje się, że reszta zawodników również bardzo dobrze się spisuje i wskakujemy na 4 miejsce drużynowo z niewielką stratą do 3 drużyny. Na jeziorze łowię z Hiszpanem. Na 3 godziny łowienia mam raptem jedno branie jednak nie do zacięcia. Hiszpan również nie łowi ryby. Żałuje, że nie miałem okazji łowić z wyżej notowanym lub znającym wodę zawodnikiem, może i mi udałoby się złapać jakąś rybkę. Reszta Kolegów łapie dość przeciętnie, Adam jest 4 w sektorze reszta około 8-12. Czekamy z niecierpliwością na wyniki. Pierwsze pojawiają się wyniki indywidualne, Mistrzem Świata zostaje Czech Jindrich Kalivoda, 2 miejsce - Chase Nicholson z RPA okazuje się, że Adam Wnękowicz plasuje się na 3 pozycji czego mu (już po raz setny ;-)) gratuluję! Wojtek Krokos jest na 9 miejscu co również jest bardzo dobrym wynikiem. Reszta z nas jest między 30 a 60 miejscem.

Teraz tylko czekamy na wyniki drużynowe. Niestety lądujemy na 5 pozycji z niewielką różnicą do 3 miejsca. Pierwsze miejsce zajęła pierwsza drużyna Czech, 2 miejsce Francja, 3 miejsce Hiszpania, 4 miejsce Czechy2. Brakło nam zaledwie jednej rybki. Drużynowo zostaje niedosyt, jednak jak na pierwszy taki wyjazd ten wynik jest bardzo dobry. Po rozdaniu medali udajemy się na zakończenie gdzie wręczone zostają nagrody dla najlepszych. Atmosfera na zakończeniu jest fantastyczna, rozmawiamy z kolegami z innych państw, gratulujemy najlepszym. Około 22.00 wracamy do hotelu - jednak kładziemy się spać dopiero w nocy, rozmowom i dywagacjom "a co by było gdyby" nie ma końca. Wstajemy o 3 rano i około południa w poniedziałek wracamy do Gorlic. Wyjazd uznaje za udany, nauczyłem się dużo. Dopiero na tym wyjeździe zobaczyłem jak wiele osób musi pracować na jakikolwiek wynik drużynowy.

W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować trenerowi Andrzejowi Wnękowiczowi oraz kierownikowi drużyny Antoniemu Wnękowiczowi, bez ich starań ten wyjazd na pewno nie doszedłby do skutku, Zarządowi Głównemu PZW za ubrania, wszystkim sponsorom, firmom: "Wizzard" Andrzeja Zasadzkiego, "AB-Fly" Antoniego Bogdana, "Taimen" Macieja Wilka, "Fly Fishing" Bogdana Gawlika a zwłaszcza firmie "Doma" Andrzeja i Antoniego Wnękowiczów bez której ten wyjazd nie doszedłby do skutku jeszcze raz serdecznie dziękuję, kolegom: Tomkowi Wieczorkowi jego koledze z Wrocławia oraz Markowi Walczykowi którzy przekazali nam wszelką swoją wiedzę, pokazali jak łowić, ustalili strategie na zawody, dzięki nim każdy z nas stał się o wiele lepszym zawodnikiem co na pewno zaowocuje w przyszłości kolejnymi dobrymi wynikami, dziękuję również Tacie który kręcił muchy jak my kładliśmy się spać tak, aby na rano każdy miał gotowy zestaw. Ukręcił dla kadry, bagatela... 1000 much!

Czytany 1627 razy Ostatnio zmieniany środa, 02 styczeń 2019 10:28